Wczoraj na grupie Rozmowy o startupach pojawił post od Pana Huberta o takiej treści. Wzbudził on burzliwą dyskusję obrazującą problem na linii;
- nietechniczny pomysłodawca – „uważam że mam genialny pomysł, polecam go bo warto, a jego wykonanie jest tylko niezbędną koniecznością (już bym go zrobił gdyby nie to wredne programowanie!) a i projekt jest zbyt dobry by o nim opowiadać tak publicznie„
- techniczny twórca – „programiści to rozsądni ludzie a nie idioci i/lub głupie narzędzia pracujące za darmo, mamy do wyboru stabilne ciepłe etaty kontra coś niepewnego bez pieniędzy – to, to coś musi być zajebiste, a tak swoją drogą skąd mamy wiedzieć czy to jest fajne jak o tym nie mówisz? „
Mój kraj taki piękny. Co ma zrobić taki pomysłodawca w takiej sytuacji?
- Po pierwsze sobie uświadomić sobie że bez dodatkowej wnoszonej w życie projektu wartości (np; sprzedaż, marketing, design, kapitał, kontakty, czas) pomysłodawca jest niczym innym jak kosztem i problemem w długim terminie. Sorry.
- By umożliwić powstanie dobrego zespołu pomysłodawca powinien „udostępnić” swój pomysł tak by w procesie tworzenia produktu mogły się spełnić osoby które do niego dołączyły później, zmiana z „jego pomysł” do „nasz produkt” – chyba że akceptujesz nielojalnych najemników jako swoich współpracowników,
- Lider powinien tworzyć atmosferę zaufania, skromności oraz skupienia wokół rozwiązywanego problemu. „Mam świetny pomysł” – kto tak powiedział prócz Ciebie?, „wszyscy jacyś kiepscy?” – stawiasz się w pozycji aroganta.
Mój przykład w jaki sposób spróbowałbym podejść na miejscu Pana Huberta.
Powodzenia życzę :)
Edit: Zdjęcie profilowe zamazane na życzenie Pana Huberta.
Dodaj komentarz